28.07.2010 21:48
Przeciwności losu VS Potrzeby Ridera
Pada. Pada od kilku dni. Dla nas, motocyklistów, deszcz nie powinien być przeszkodą, lecz serce kraja się widząc jak maszyna próbuje dowieść nas potulnie na miejsce, nie pokazując tego co naprawde potrafi przez troske o nas, kierowców. Wyglądam przez okno co godzine, sprawdzam pogodę, nawet TVN meteo przez jakiś czas przebijał się przez domowy rozgardiasz. Ochota na jazdę rosła z każdą minutą.
Gdy w moje rece wpadło kilkanaście egzemplarzy Motocykla i Świata Motocykli udało mi się dowiedzieć troszke więcej na temat tych maszyn, z którymi kiedyś kiedyś w przyszłosci chciałbym się związac. A to rozgrzało apetyt do czerwoności. Szybka przebieralnia, i już byłem gotowy zrobić powolną rundkę po rzeszowskich ulicach. Chwilowy brak deszczu i morkry asfalt nie pozwalają na szaleństwa a fakt uślizgów tylniego koła działa jak hamulec. Laikowi nie przystoi wypowiadać się na takie tematy, bo wiem, że brak tych własnie kontrolowanych uślizgów spowodwane jest brakiem skilla, a nie ( jak myślę) brakiem mocy. Trudno, kiedyś bedziemy trzaskać. Przetoczyłem sie przez miasto w tą i z powrotem, czując na plecach zdziwiony wzrok z rzadka spotykanych przechodniów.
Zdecydowanie nie można się oprzeć potrzebie jazdy. I nie mówie wcale o potrzebie odkrecania, potrzebie adrenaliny i wariactwa, gwałtownych slalomów między samochodami bez kierunków. Mówie o tym, co pewnie czuje każdy z nas. Na pewno wiecie, kiedy przychodzi taki moment, kiedy macie ochote ( lub robicie to ) rzucić wszysko, nie zależnie od tego jak ważne jest to zajęcie, wsiąść na swoje moto i poczuć tą wielka przyjemność płynącą z jazdy. I pieprzyć pogodę, rezerwe w silniku czy krzczącego w słuchawkę szefa. Z tym własnie łącze wersy z "Prawdziwej Historii" Macca Składu. Trzeba bić kilometry tocząc się leniwie, zdzerać opony i męczyć silniki kręcąc do bólu, rolować asfalt by tylny kapeć poczuł, na co akurat dzis mamy ochote! - czerpać całe kielichy błogiej przyjemności. Żeby iśc dalej, żeby sięgnąc dalej! Po to, żeby zrobić więcej ! Joł!
Komentarze : 8
Ciekawy wpis, jakoś tak szybko go pochłonęłam :) Jeżeli chodzi o jazdę w deszczu to ja ze swoją kozą nie rozstaje się obecnie wcale. Niemniej jednak jeżdżąc w deszczu i po mokrym biorę pod uwagę brak swoich umiejętności, kostkę na kołach i panujące warunki. Jakoś nie potrafię sobie powiedzieć "dość" i pojechać do pracy, na obiad, w odwiedziny do Mamy bez kozy...
wpis tak jak i poprzedni mi przypasowal idealnie ! :D powiem nawet ze "zakonczenie" brzmi jak jakas piosenka ;)
Oj ten wpis Ci się udał ;) Myślę, że trafiłeś tutaj w uczucia wszystkich motocyklistów..Oj pośmigałbym sobie jakąś maszkarą. Miałem testować sobie Bandyte i Cebre 600 ale deszcz to nie najlepszy składnik takich przygód :D Pozdrów partnerkę bo widzę że konsekwentnie wpisuje się w Twoim blogu :D Lewa!
Nieźle to wykombinowałeś ;) ja tam wczoraj polatałem w strugach deszczu a co się będę :) a uślizgów tylniego kapcia i kręcenia na jedynce do odcięcia końca nie było :D polubiłem mokry asfalt ;) A te spojrzenia przechodniów i kierowców bezcenne hah. A i przygoda z władzą dość zabawna. Ale już składam tekst do kupy to niedługo będzie z moich deszczowych wojaży :D Pozdro !
kochanie jutro szlaban na motor... ćwiczymy ortografie...buziaki:*
hehe dzieki, w sumie wydaje mi się że już zawsze bedziecie poprawiac bledy w moich wpisach, pozdrawiam
na prawdę fajnie się czyta, ale pisze się rzucić a nie żucić.
twój wpis doskonale opisuje moje odczucia, od paru dni nie siedziałem na mojej ślicznotce, no cóż deszcz, wszędzie rozkopy w mieścinie i nie można pojeździć, po mokrym asfalcie się nie boję, ale błoto na zakrętach mnie dobija
Archiwum
Kategorie
- Ekstremalnie (4)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (4)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)