25.07.2010 22:25
Inwazja Porywaczy Ciał ?
Początek
Moją przygodę z motocyklami mogę podzelić na trzy stopnie porwania. Gdy w garażu mojego taty stanął wielki Gs1150 na myśl przyszło mi tylko jedno - Its big. Zero mrowienia pod skórą podczas dotykania manetek, zero zachwytu pięknym wyglądem silnika boxer, niby ot - nowa zabawka. Po paru dniach po raz pierwszy miałem możliwość przejechać się ową zabawką - co jak wiadomo okazało się.... pierwszym stopniem zawładnięcia mojej jaźni przez owe dwukolowe monstrum pędzące w tą i z powrotem po parkingu. Pytania nasuwające się po chwili, gdy ustąpiło drżenie rąk i nóg spowodowane przyśpieszeniami i wciskaniem hebli uderzały w czaszke i i odbijaly wracając na wczesniejsze nie znane nikomu miejsce.. Na usta cisneło się jedno - I NEED MORE.
Second part
No to się doigrałem. Gdy ojciec już jako tako opanował jazdę ruchomą Wieżą Eiffla zaproponował przejażdzkę każdemu z rodziny. Jako, że czym chata bogata tym dzieciata i tak dalej - na Gsa zaczeły właźic wszyskie siostry, psy, sąsiedzi, wraz z rodzicielką włacznie, co spowodowało kolejkę. Na końcu bylem ja - grzecznie stojąc w tyle przygotowywalem mój organizm na falę wrażen. Gdy wlazłem na tylną kanape Gsa nic nie zapowiadało, że aż tak mi sie spoooodoooba. Wyjaz z zakrętu - krótkie trzymaj się i... JEDYNKA
DWÓJKA
( o jezu kochany )
TRÓJKA
Na budziku było około 120, a ja wiedzałem - to jest to co kocham. Bałem sie jak cholera, ale wiedzałem, że musze to robic. Porwane zostało moje serce, wraz z wszystkimi receptorami w mojej skórze, tak dotkliwie przekazującymi wrażenia dalej. Gdy zszedłem z motocykla uświadomiłem sobie, że banan na buzi nie pozwala mi sciągnąc kasku bo wywiera zbyt duży nacisk na konstrukcje boczną. Tego samego wieczoru zaczołem poszukiwanie mojego pierwszego motocykla.
Part Three
Po przeglądnieciu 1001 for i postów, po setkach godzin spedzonych na czytaniu wypocin innych doswiadczonych mniej lub bardziej riderów stwierdziłem, że najlepiej nauczyc się najpierw jezdzic na skuterze, potem na 125tce, potem jakas 250tka, i tak dalej dalej... Z obliczeń matematycznych wyszło, że na motocyklach przez duże M zaczne jezdzic w... 2042 roku . Niestety - opcja ta odpadła równie szybko jak podrdzewiały lakier. Wyborem numer jeden był motocykl nie za szybki, mocą plasujący się poniżej 100 koni, z pojemnością świetnie nadającą się na pierwszy raz - około 600cm3. Sprawą oczywistą jest, że tylko naked trafia w moje wyklepane pojęcie piękna. Trafiłem na Kawasaki Er6n. Był piękny, z drapieżną stylistyką, nie za duży, nie za cięzki. Jednak filmy na Znanym wszystkim kanale i testy przeprowadzane przez pismaków z wielkich medialnych korporacji nie oddają jednego i najważniejszego - miłosci. Bo w motocyklu albo zakochasz się od pierwszego "odpalenia" albo wiesz, że to nie to. Po wycieczce wraz z ojcem do kilku komisów natrafiłem na model Er6n z 2006 roku w kolorze jeb**oczna żółć jaskrawa. Pomimo koloru wiedzałem - This is it, choć kawasaki i Świetej Pamięci Michael Jackson mają pewnie mało wspólnego. Podobnie jak Król Popu panował na scene, wiedzałem, że ja i Kava bedziemy panować na drodze. Zostałem porwany po raz trzeci. Image, dzwięk silnika, styl. Wybór już padł, co czulem po miotającymi się tu i ówdzie nierównomiernie rozchodzących się paczuszkach adrenaliny. Kawasaki Er6n.
Komentarze : 2
świetny blog! Masz człowieku talent do opowiadania, opisałeś to co i ja przeżyłem, jako zwolennik czterech kółek padłem ofiarą motomagii. Mnie zaraził romet z 125 który przypadkowo i okazyjnie nabyłem, a od niedawna cieszę się z ER6n. Pozdrawiam wszystkich właścicieli takiej maszynki. Szerokości.
"Gdy zszedłem z motocykla uświadomiłem sobie, że banan na buzi nie pozwala mi sciągnąc kasku bo wywiera zbyt duży nacisk na konstrukcje boczną."
to zdanie jest mega :D
poza tym super motor jak na 1st one'a
ja tam juz marze o zmianie mojej hornetki na z750 :O :)
Archiwum
Kategorie
- Ekstremalnie (4)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (4)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)