• » RiderBlog
  • » zibennblog
  • » Miłość, Szmaragd i Krokodyl - Niunia, Triumph , polskie drogi = Wypad do Krakowa.
Najnowsze komentarze
Yacho CB1000R do: Naked - sposób na życie.
Mało kolego wiesz.Po co ABS w CB10...
świetny blog! Masz człowieku talen...
Nawierzchnia już swoje najlepsze l...
Bylem dzis na tym zakrecie, ale pi...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

11.08.2010 19:56

Miłość, Szmaragd i Krokodyl - Niunia, Triumph , polskie drogi = Wypad do Krakowa.

Jako, że piękna pogoda sprzyja dobrym planom, a ja już od dawna planowałem wypad do Krakau w celu obejrzenia Triumha Street Triple w całej złowrogiej istocie na żywo, udało mi się szczęśliwie dotrzeć i szczęśliwie wrócić, chociaż powiem wam, że te 334 km zrobione na kawie będę pamiętał długo jeszcze, potwierdzić to może również moja luba ( zaraz wytłumaczę ).
 

Wylot

Równiutko o godzinie 10 stawiłem się się pod mieszkaniem Lu, w jakieś 10 minut udało się nam zorganizować i sprawnie wsiąść na motocykl. Jako, że to pierwszy tak długi wspólny wypad, nie zrażeni ilością kilometrów, jakością nawierzchni i upalnym słońcem szczęśliwi i uśmiechnięci ruszyliśmy kierując się w stronę celu naszej podróży - Krakowa. Po pierwszych 30 km zaczęły się kłopoty - czytaj roboty drogowe ciągnące sie po obu stronach jezdni przez ilość kilometrów bliżej nieokreślonych. Razem z kawą wojowaliśmy z wybojami, wylewami asfaltu i zmianami organizacji ruchu, starając się by podróż dla kobiety nie zmieniła się w walkę z przyśpieszeniami i hamowaniem. Po kosmicznej ilości wybojów i kolein ( kierowcy " long wehicle" nie opuszczali nas nawet na moment) udało się nam przebrnąć przez tragiczne Ropczyce ( naprawdę współczuję mieszkańcom ). Miasteczko to wygląda tak, jakby było jednym możliwym przejezdnym miejscem dla Europy Wschodniej i Zachodniej! MA-SA-KRA. Dalej było już w miarę w porządku, prędkość podróży wzrosła do 120 - świetną dróżkę można napotkać w Pilźnie, która wprawdzie przeplatana jest remontami, lecz w porównaniu z resztą - daje rade. Kawa ciągnęła równo i zdrowo, spalała zdrowo benzynę  95 i posłusznie reagowała na każdy nasz kaprys. Lu, jako pasażerka naprawdę już nieźle śmiga, w ogóle jej nie czuje, a że leciutka jest jak piórko Nakedzik też nie sprzeciwiał się pizganiu z plecaczkiem. W miarę jak trasa zbliżała się ku środkowi szukaliśmy miejsca na przerwę. Po około 100 km nie przyszło nam do głowy nic lepszego jak Hod-dogi i Tigery na jednej ze stacji benzynowych. Troszkę rozprostowaliśmy kończyny, ( czułem jak drętwieją mi palce u nóg ) kręgosłupy i karki, wyginając się jak dzieciaki przy stoisku z zabawkami w McDonaldzie. I tu  przytoczę bardzo ważną kwestie. Kawasaki Er6N nie jest motocyklem turystycznym. Na 100% nie jest. Po tych 100 KM dupencja zarówno mnie jak i kobietę bolała już trochę, a nawiązując do drogi powrotnej gdzie dział się już koszmar, turystykę tym motocyklem polecam tylko hardcorowcom :). Trasa zaczęła prowadzić nas po kotlinkach i wzniesieniach, ciesząc nasze oko widokami a zawieszenie  Kawy dobrą nawierzchnią jezdni. Po równych 161 KM jesteśmy- Welcome Kraków! Wprawdzie nasz wjazd do byłej siedziby Królów Polski odbywał się w małym korku, lecz fakt, że dotarliśmy cali i zdrowi napawał nas dobrym humorem. Tu pozdrawiam panów z białej Skody Fabii, którzy szczerze i troskliwie zareagowali na moje lekko scentrowane przednie koło, zatrzymując się obok nas i dopytując, czy wszystko w porządku i życząc szerokości.

Krakau

Wpadając do Kraków Pł zaczęły się poszukiwania naszego celu podróży - Salonu Motocykli Triumph przy ulicy Wielickiej 44b. Mijając z trzy malutkie saloniki, za każdym razem wypatrywaliśmy logo Wyspiarzy na szyldach, niestety nic nie wskazywało na to, że uda się nam znaleźć nasz salon, mimo że od dłuższego czasu poruszaliśmy się ulicą Wielicką. W końcu zrezygnowani i zmęczeni zatrzymaliśmy się na parkingu Tesco, gdzie szczęście w końcu nam dopisało - kolega na Bandicie 1200 ( a wyglądał co najmniej jak Ostrajazda.com - czytaj wielki i wytatuowany ;) ) pokierował nas w odpowiednią stronę, rzucając na koniec " to nie daleko" . I oczywiście, mistrzu czyli Ja przegapiłem wjazd do salonu, mimo że Luiza klepała mnie dobre 5 sekund po ramieniu, krzycząc Triumph w zamkniętym kasku. Musiałem zawrócić w nie do końca legalnym miejscu i po tej eskapadzie na ulicy Wielickiej ( zrobiliśmy tam 17 km - jeżdżąc w tą i z powrotem) zajechaliśmy pod salon !

Triumph Street Triple

Nieśmiałym krokiem, oddając kask i rękawiczki Luizie przekroczyłem próg, a oczy zaczęły nerwowo wyszukiwać dwóch bliźniaczych świateł. W samym końcu salonu - stoją Street Triple i Speed Triple. Yay! To jest to. Nie wahając się zbyt długo usiadłem na Streecie, i powiem wam jedno. Wiecie dlaczego wymarzony motocykl należy kupować jako drugi? By po pierwsze nie zawieść siebie, ani motocykla. ( brakiem umiejętności, brakiem rozwagi, przewidywania itp.) To cudo będzie drugie,  z jednej prostej przyczyny - siadasz na maszynie i wiesz, że to jest to.  Wypróbowałem również Speed triple, i powiem wam - trochę bardziej scigaczowaty, trochę cięższy i jednak (najważniejsze!)  za wysokie progi na moje nogi - porostu bym się bał jeździć na tym potworze. Nie zwracając uwagi na minę Luizy ( Adrian patrz-ten ma mniejsze siedzenie ) udałem się do sprzedawcy, w celu ustalenia terminu jazdy próbnej i kupna. Pan był naprawdę przemiły i pomocny, jazdę uda sie załatwić jeszcze w tym miesiącu. Widząc Mój entuzjazm zaprowadził mnie w głąb serwisu gdzie czekał świeżutko kupiony Street Triple R na kompletnym wydechu Arrowa ( w dodatku 3 godziny temu zamontowanym). Po odpaleniu motocykl buczał pięknie, trzycylindrowy silnik słał wokół melodie która przypominała pieśń wojenną. Ze zrozumieniem przyjąłem fakt, że dziś się nie przejadę, za to sprzedawca zrobił rundkę po parkingu wkręcając Streeta na 8 tyś. Ludzie, jaka to melodia! Na koniec dodał, że skoro chce wziąć motocykl z wydechami Arrowa ( ja chcę te podwójne, nie jeden kompletny - same końce) to można z nich wygrzebać Db-killery a wtedy to co dzieje się z dźwiękiem silnika przypomina grzmoty Boga Thora. Widząc własne rozemocjonowanie i zmęczenie kobiety postanowiłem, że udamy się na małe szamanko do któregoś z barów Fast food, by moje emocje opadły a Lu posiliła się zdrowym hamburgerem i colą. Na koniec serwisant zerknął mi  na przednie koło, sprawdził czy wszystko w porządku ( chyba trzeba zbierać na łożyska he he ) i pożegnaliśmy się wymieniając emaile. Przed drogą do domu szybkie tankowanie, jedzonko i strzał na Rzeszów!

 

Wlot

Jak wiadomo, zawsze szybciej się wraca, niż jedzie do celu. Droga odbyła się bez większych trudności, znajomość trasy była pomocna, kierowcy uprzejmi, tylko... Powoli nasze tyłki nie dawały nam myśleć o niczym innym. To co czuliśmy przez ostatnie 50 kilometrów to męczarnia, na pewno dziś już na motocykl nie wsiądę he he. Dystans 340 km jaki zrobiliśmy jest dla kierowcy i pasażera Kawasaki dużym wyzwaniem, bo kanapa wyraźnie zaczyna ukrywać swoje właściwości po 200 kilometrze, a potem maskuje je całkiem, jakby nie życzyła sobie już naszej obecności. Co do silnika jestem bardzo zadowolony, delikatne kłopoty miałem tylko ze skrzynią biegów, nie wiem dlaczego nie zawsze udawało się zapiąć dwójkę  - jeśli znacie przyczynę - proszę o pomoc( działo się to tylko w korkach).  Po około 2 godzinach i 20 minutach byliśmy z powrotem, obolali ale zadowoleni. Lu trochę zezłościł fakt, że będąc w Krakowie nie wstąpimy do cudownej i wychwalanej wszędzie Galerii Kraków, w celu sprawdzenia nowej kolekcji damskiej Zary, jednak jakoś przeżyła ten fakt, skupiając się na bólu tyłka i kręgosłupa. Oczywiście można przejechać 300 km bez problemu, a już w Rzeszowie 2 razy ratowałem się klaksonem, raz przed przyduszeniem do barierki a drugi od zepchnięcia mnie na pobocze. Gratulacje kierowcy, w miastach kompletnie wyłącza się wam myślenie i lusterka wsteczne przestają być użyteczne. Podsumowując, wypadł super, moje Kochanie super, obecna Kawasaki super i przyszły Triumph super. Czego chcieć więcej? Odrobiny mniejszego spalania! Szerokości

PS. Zdam raport z jazdy próbnej, jeśli się uda! Pozdrawiam!

mam ze 4 zdjęcia Streeta, dodam jak znajde kabelek :)

Komentarze : 8
2010-08-13 13:15:18 zib

Dziekuje slicznie, ale już sie zakochałem :) hehe szerokosci!

2010-08-13 11:31:10 bandziorro

Na pewno moge bandytę polecić, jesli chcesz miec wygodny miejsko-turystyczno-sportowy motocykl, na którym plecaczkowi tyłeczek nie odpadnie po godzinie jazdy ;)

2010-08-12 11:37:30 Ruda

uuuu 48kg to tyle co nic :) faktycznie musiala byc ledwo wyczuwalna. Na nastepny raz zycze wygodniejszego siedzenia i pozbycia sie uczucia jakby tylek mial zaraz gdzies uciec z krzykiem C:

2010-08-12 11:27:52 moto-man

No nieźle czyli kawa ląduje w moich rękach! : D
Dlatego potrzebuje wygodny motocykl, bo chce wypaśc gdzieś dalej z pełną wygodą.
Pozdrawiam

2010-08-12 08:31:26 lu

to żaden problem 48 kg i 165 wzrostu:) pozdrawiam kochanie:*

2010-08-11 23:01:36 ziben

waga lu jest tajemnica hehe, pozwole jej samemu sie wypowiedzic:)

2010-08-11 22:17:35 Dawid Cbr

Pozytywny wpis i gratulacje wyprawki ; )
Wilga125 czy nie chciała ci się wrzucić 1 w cbr-ce bo ja mam taki problem i ...

2010-08-11 20:51:46 Wilga

U mnie podobnie było ze skrzynią i pomogło naciągnięcie łańcucha.
Czekam na zdjęcia, miło się czyta :)
Ps. Ile Lu waży? Bo ciekawa jestem ile to jest "leciutka" ;)

  • Dodaj komentarz